Warto poznać numer VIN, nim podejmie się decyzję o zakupie używanego pojazdu. To rodzaj „PESEL-u” samochodu, który zdradza wiele tajemnic i informuje o przeszłości auta. Co można z niego wywnioskować?
Informacje w numerze VIN
VIN jest skrótem od angielskiego „Vehicle Identification Number”, czyli numeru identyfikującego auto. Każdy samochód opatruje się unikatowym numerem nadwozia. Na jego podstawie zwykle ustala się kraj produkcji i rok modelowy, choć często koduje się w nim dodatkowe informacje, jak np. typ napędu, wersja silnika czy rodzaj wyposażenia. Do lat 80-tych w samochodach wybijano numery 13-znakowe. Nowsze modele zawierają identyfikację 17-znakową.
Producenci aut nie wypracowali dotąd wspólnego kodowania znaków w numerze nadwozia. Zwyczajowo 3 początkowe znaki informują o kraju pochodzenia i producencie, ale nie wszyscy stosują się do tej reguły. Na ogół ostatnie 6 znaków stanowi numer produkcyjny, jednak i tutaj zdarzają się różnice.
Kiedy rozważa się zakup używanego pojazdu, niejednokrotnie można spotkać się z trudnościami ze strony sprzedawcy w udostępnieniu numeru VIN. Dlaczego tak się dzieje?
Tajemnice numeru VIN
Identyfikator samochodu zdradza nieraz wiele tajemnic niewygodnych dla oferenta. Na podstawie kombinacji znaków ustala się rzeczywisty przebieg i historię napraw powypadkowych, np. wymianę silnika na słabszą i mniej wydajną odmianę.
Kierowcy mają do dyspozycji internetowe dekodery numerów VIN, które udostępniają podstawowe informacje nt. aut europejskich. Niektóre z nich wyjawiają szczegółowsze wiadomości m.in. o wyposażeniu seryjnym.
Kiedy kierowca pragnie zebrać więcej informacji o pojeździe, powinien udać się do autoryzowanej stacji obsługi, gdzie dowie się sporo np. o historii serwisowej. Zwykle jednak wymaga się wtedy obecności właściciela samochodu. Jeśli sprzedawca nie ma nic do ukrycia – zgodzi się na wizytę na stacji.
Zintegrowane i obszerne bazy informacji producenckich i ubezpieczycieli to wyjątkowe narzędzie w ręku nabywcy używanego pojazdu. Warto z niego skorzystać, nim przekaże się sprzedającemu przelew lub plik banknotów. Nie wszystkim można wierzyć „na słowo honoru”.